Wybór Donalda Trumpa na kolejną kadencję na stanowisku prezydenta USA zrodził szereg pytań o to, jak dalej będzie wyglądała polityka Waszyngtonu wobec krajów sojuszniczych, w tym także położonych w Europie. Zmiany prawdopodobnie są nieuniknione, choć niekoniecznie muszą one oznaczać pogorszenie naszego położenia.
Globalna wioska
Już sam fakt tego, jak szeroko dyskutowana była kampania wyborcza i same wybory w USA wskazuje na głębokie przemiany, jakie zaszły w naszej rzeczywistości na skutek procesów globalizacji. Skala współzależności pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a resztą świata, w tym zwłaszcza w obszarze transatlantyckim jest ogromna – a ostatnie lata i dynamiczny rozwój sfery informacyjnej sprawiły, że znaczna część społeczeństwa zdała sobie sprawę ze skali tych współzależności. To w dużej mierze tłumaczy skalę emocji, jakie wiążą się ze wspomnianymi wyborami; są one zresztą dość powszechne i nie ograniczają się tylko do Polski czy Ukrainy, gdzie równie – a nawet bardziej intensywnie śledzono przebieg procesu wyborczego, co jest oczywiście zrozumiałe wobec sytuacji, w jakiej znajduje się obecnie Ukraina.
Z drugiej strony należy zauważyć, że więcej w reakcjach na przebieg i wynik amerykańskich wyborów więcej emocji, niż racjonalnej oceny sytuacji. Jest to pochodna charakteru sporu politycznego z jakim mamy do czynienia także w Polsce – również u nas (podobnie zresztą jak w USA i wielu innych krajach) obserwujemy znaczne polaryzacje społeczne na tle kampanii wyborczych, często sięgające swoim wymiarem poza sprawy krajowej polityki. Także i w tym przypadku próbowano budować narracje na założeniu, że amerykańscy kandydaci reprezentują ten czy inny nurt ideologiczny, zbliżony do swoich „odpowiedników” w Polsce. O ile jest to ciekawy zabieg socjotechniczny, mający na celu mobilizację własnych wyborców (pamiętajmy, że również w Polsce w maju 2025 roku odbędą się wybory prezydenckie), to pozostaje on bez większego przełożenia na faktyczne oceny i wnioski, jaki można wyciągać na tym etapie z amerykańskiego głosowania i jego rezultatów oraz konsekwencji dla Polski i reszty świata.
Scenariusze czyli co dalej z Ukrainą?
Obecny prezydent elekt, a wkrótce 47. prezydent Stanów Zjednoczonych (inauguracja prezydentury jest przewidziana na 20 stycznia 2025 roku) zapowiadał w czasie kampanii wyborczej zakończenie wszystkich trwających na świecie konfliktów zbrojnych, w tym także wojny rosyjsko-ukraińskiej. Choć z wielką rezerwą należy traktować zapowiedzi, że rzeczywiście uda się tego dokonać w 24 godziny – bo to raczej element kampanii politycznej niż realny plan działania – to należy brać pod uwagę, że dążenie do zakończenia tego konfliktu, w ten czy inny sposób – będzie jednym z priorytetów nowej amerykańskiej administracji. Otwartym pozostaje pytanie jak dokładnie zamierza to zrobić Donald Trump i jego obóz polityczny oraz jakie będą tego konsekwencje.
Stosunkowo mało prawdopodobnym jest scenariusz, w którym z dnia na dzień strona amerykańska wycofa się całkowicie ze wspierania Ukrainy, co doprowadziłoby do wystąpienia trudnej sytuacji dla Kijowa i być może porażki w wojnie z Rosją. Stany Zjednoczone, będąc mocarstwem o globalnych interesach, dążą do ich skutecznej realizacji na całym świecie, także w Europie Środkowo-Wschodniej: zaangażowały się we wsparcie Ukrainy nie z sympatii czy „dobrego serca”, ale dążąc do obrony własnych interesów (politycznych i gospodarczych) na kontynencie europejskim. Te interesy zaś mają charakter dość stały (od około 100, a co najmniej około 80 lat, jeśli brać za cezurę zaangażowanie USA w II wojnę światową, a następnie Zimną Wojnę), niezależnie od tego, jaka administracja pozostaje aktualnie u władzy i kto jest prezydentem. Bo choć rola prezydenta w kształtowaniu polityki USA jest znacząca, to nadal pozostaje on tylko jednym z elementów systemu politycznego, a pozostałe składowe (zwłaszcza Kongres) mają w tym obszarze również szerokie kompetencje. Tym samym, należy oczekiwać, że Waszyngton przy dążeniu do zakończenia konfliktu, będzie dążył do utrzymania swoich wpływów w regionie: a to musi oznaczać doprowadzenie co najmniej do sytuacji, w której sytuacja Ukrainy nie ulegnie zasadniczemu pogorszeniu.
Co to może oznaczać? Jako prawdopodobny należy wskazać scenariusz, w którym dojdzie do podpisania rozejmu pomiędzy walczącymi stronami. Obecna linia frontu stanie się de facto nową granicą pomiędzy Ukrainą i Rosją. Wynika to między innymi z tego, że w krótkim okresie czasu (rozumianym jako najbliższe miesiące), ani Ukraina nie posiada zdolności odzyskania kontroli nad zajętymi przez Rosję terenami, ani Rosja nie posiada zdolności dalszej mobilizacji ludzi i sprzętu na skalę, która pozwoliłaby na definitywne pokonanie Ukrainy. Zawarte porozumienie może mieć charakter zbliżony do umów, jakie zostały podpisane na skutek negocjacji w Mińsku w 2014 i 2015 roku. Będzie ono zapewniać pewną stabilizację (na trudny do przewidzenia okres czasu), ale najpewniej nie spowoduje rozwiązania konfliktu w postaci podpisania traktatu pokojowego. Dla Ukrainy będzie to oznaczało zamrożenie wojny, co z jednej strony prawdopodobnie pozwoli na odbudowę kraju, z drugiej zaś będzie bardzo poważną przeszkodą dla planów integracji z Unią Europejską i NATO.
Konsekwencje dla regionu
Z punktu widzenia na poziomie regionalnym, stabilizacja sytuacji i częściowe wygaszenie konfliktu zbrojnego będzie miało pozytywne konsekwencje dla Polski i wschodnich regionów naszego kraju, w tym województwa podkarpackiego. Wybuch wojny na Ukrainie spowodował zwiększenie amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce i na Podkarpaciu – jest to czynnik, który obiektywnie wpływa pozytywnie na nasze bezpieczeństwo. Należy oczekiwać, że obecność ta zostanie utrzymana, a co najmniej nie będzie znacząco ograniczona. Również status Jasionki i Rzeszowa jako „hubu” dla amerykańskiej (i nie tylko) pomocy wojskowej nie powinien się zmienić – nawet w przypadku zamrożenia konfliktu, pomoc wojskowa na rzecz Ukrainy będzie nadal realizowana i to głównie przez polskie terytorium.
Ponadto, częściowa stabilizacja sytuacji – na tyle, aby możliwa była odbudowa Ukrainy, spowoduje napływ inwestycji, a następnie rozwój kontaktów handlowych i zwiększenie ruchu osobowego z UE do Ukrainy, beneficjentem czego będą znów regiony graniczące bezpośrednio z Ukrainą. Powodzenie tego procesu – jak również teoretycznie możliwe trwałe rozwiązanie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego drogą dyplomatyczną, a co za tym idzie stabilizacja sytuacji w tej części Europy – będzie skutkowało pozytywnym wpływem także na stabilność i bezpieczeństwo naszego regionu.
oprac. dr Dariusz Materniak
Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach #PROO. Minister do spraw Społeczeństwa Obywatelskiego