Z roku na rok rozrasta się baza noclegowa w Bieszczadach. W regionie nie brakuje ośrodków wypoczynkowych, hoteli, pensjonatów, kwater i domków o różnym standardzie. Dzisiaj niewiele osób zdaje sobie sprawę, że do okresu międzywojennego noclegi dla przybywających w Bieszczady turystów oferowali przede wszystkim właściciele tutejszych dworów i majątków ziemskich. Po tych inicjatywach nie pozostały do naszych czasów niemal żadne ślady. Warto zatem przypomnieć o kilku inicjatywach bieszczadzkich ziemian, związanych z rozwojem turystyki w regionie.

Kuracja żetycą

Najprawdopodobniej pierwszą inicjatywą związaną z rozwojem turystycznym regionu było powstanie „Zakładu żętyczno-leczniczego” w Kulasznem. Został on założony w 1875 roku przez Leonarda Truskolaskiego. Jego powstanie związane było z wybudowaniem linii kolejowej i zapewnieniem sprawnej komunikacji z regionem. W pierwszych latach swojego funkcjonowania, dzięki kampanii reklamowej w prasie oraz położeniu przy linii kolejowej łączącej Galicję z Węgrami, uzdrowisko zyskał popularność wśród galicyjskich kuracjuszy. Wydaje się jednak, że właścicielom kurortu zabrakło funduszy na jego rozwój i utrzymanie.  Do upadku inicjatywy Truskolaskiego przyczyniła się najpewniej krytyczna recenzja, którą zamieszczono w 1881 roku w „Tygodniku Ilustrowanym”, a następnie często przywoływano. Autor tekstu zwracał uwagę na niską jakość infrastruktury przeznaczonej dla kuracjuszy, kiepską obsługę oraz wygórowane stawki za pobyt. W 1882 roku przybywający do Kulasznego mieli do dyspozycji 50 umeblowanych pokoi. Jednakże o kilku latach zniknęły z ówczesnej prasy reklamy uzdrowiska, a sama miejscowość pozostała przede wszystkim miejscem letniego wypoczynku właścicieli tutejszego majątku oraz ich znajomych. W wydanym trzydzieści lat później „Przewodniku po zdrojowiskach i miejscowościach klimatycznych Galicyi” wymieniono co prawda Kulaszne i pobliskie Szczawne jako miejscowości letniskowe, ale pozbawione jakiejkolwiek infrastruktury.  

W pierwszych latach funkcjonowania zakładu w Kulasznem, kurację żętycą, a także słodkim i kwaśnym mlekiem oferowano odpłatnie gościom przybywającym do majątku w Teleśnicy Sannej. W anonsie prasowym z 1879 roku można przeczytać o pokojach przygotowanych w dworze i na folwarku, które wynajmowano razem z wyżywieniem na co najmniej miesiąc. Trudno dziś powiedzieć jak wiele osób przybyło do Teleśnicy skuszonych pięknem Bieszczadów, „kuracją żętyczną” oraz kąpielami w Sanie. W każdym razie również późniejsi właściciele majątku teleśnickiego prowadzili w swoim dworze letnisko, co potwierdzają ogłoszenia prasowe z końca lat 30. XX wieku.

 

Letnisko Jabłonki

W 1913 roku ukazała się bogato ilustrowany „Przewodnik po zdrojowiskach i miejscowościach klimatycznych Galicyi” autorstwa Stanisława Lewickiego, Tadeusza Praschila oraz słynnego krajoznawcy Mieczysława Orłowicza. W świetle informacji zamieszczonych w tym opracowaniu, u progu I wojny światowej, najlepszą bazę turystyczną w Bieszczadach posiadały Jabłonki. Miejscowe letnisko powstało w oparciu o tutejszy majątek ziemski, który w początkach XX wieku stał się własnością Felicji ze Szczepańskich (1872–1963) i Aleksandra (1874–1922) Skarbków. Kronika rzymskokatolickiej parafii w Baligrodzie podaje iż wcześniejszy właściciel Jabłonek, Tadeusz Sołdraczyński popadł w długi budując tu nowoczesny tartak, Skarbkowie nabyli majątek na licytacji w 1906 roku i założyli w tej miejscowości letnisko, wykorzystując dawne zabudowania tartaczne. Na pocztówce wydanej przed wybuchem I wojny światowej przedstawiono cztery drewniane obiekty, które służyły w owym czasie letnikom w Jabłonkach (Pan Jowialski, Willa Zacisze, Pod Kopułą i letnisko Domu Akademickiego). Swoje letnisko prowadził tu „Dom Akademicki” im. A. Mickiewicza we Lwowie, wspierany od początku swojego istnienia przez Felicję Skarbkową. Jak możemy dowiedzieć się, ze wspomnianego wyżej przewodnika w Jabłonkach do dyspozycji gości siedem parterowych i dwa piętrowe budynki z siedemdziesięcioma pomieszczeniami łącznie. Przyjeżdżającym do majątku państwa Skarbków letników wynajmowano 2-3 pokojowe, umeblowane mieszkania z kuchnią. W ofercie były również pojedyncze pokoje bez kuchni. Istniała możliwość zakupienia posiłków. Zakupy na potrzeby osób wypoczywających w Jabłonkach przywożono z Baligrodu.

Nowoczesne podejście do turystyki zdecydowanie wyróżniało Jabłonki na tle innych bieszczadzkich letnisk w owym czasie. W literaturze odnaleźć można informację, że infrastruktura letniska spłonęła w okresie I wojny światowej. Jednak z pewnością Skarbkowie nadal przyjmowali gości w swoim majątku w okresie międzywojennym. Pod koniec lat 20. przebywał tu na polowaniu Maciej Rataj (1884-1940), ówczesny Marszałek Sejmu.

Myczków Dwór

Letnisko w Myczkowie powstało za sprawą Czesława Wawrosza (1895-1940), byłego kapitana WP i właściciela miejscowego majątku. Po odbyciu kary za zabójstwo Tadeusza Jakubowskiego i wydaleniu z wojska były oficer próbował swoich sił w biznesie. Czesław Wawrosz dbał przy tym o reklamę. Z jego polecenia wydrukowane zostały pocztówki przedstawiające myczkowskie letnisko, a także specjalne foldery reklamowe, które można obecnie zobaczyć w Muzeum Bojków w Myczkowie. Tam również przechowywane są różne pamiątki związane z Czesławem Wawroszem i jego rodziną. Anons dotyczący letniska zamieszczono w broszurze wydanej przez Sekcję Turystyki Towarzystwa Rozwoju Ziem Wschodnich pt. „Wakacje we dworach na Ziemiach Wschodnich”. Zachwalano tu uroki okolicy i różnego rodzaju udogodnienia dla letników oferowane przez gospodarza. Na tzw. Bercu powstały dwie wille mogące pomieścić w sumie 60 osób. W pobliżu urządzono basen kąpielowy i korty tenisowe. Oferowano również przejazdy bryczką i możliwość wypożyczenia kajaku oraz łódki. Do dyspozycji letników była biblioteka, radio, a także fortepian. W pensjonacie wykorzystywano naturalne źródło wody mineralnej, a tutejszy klimat zachęcał do przyjazdu osoby chore na gruźlicę i astmę. W zimie Czesław Wawrosz oferował noclegi narciarzom.

 

Dwór w Sokolem

W latach 30. w pałacu funkcjonowało letnisko i stacja turystyczna PTT. Pokoje wynajmowano przez cały rok, a gościom przyjeżdżającym do Sokolego oferowano transport dworskim zaprzęgiem ze stacji kolejowej w Ustjanowej (14 kilometrów). Do dyspozycji letników były: kort tenisowy, boisko do siatkówki, biblioteka, fortepian, radio, a nawet stół do ping-ponga. Istniała również możliwość organizowania polowań. W zimie kąpielisko nad Sanem zamieniało się w ślizgawkę, a specjalną rozrywką było organizowania tzw. szlichtady (przejażdżki saniami) po zamarzniętym Sanie. W anonsach zachwalano również okoliczne tereny jako znakomite do uprawiania turystyki narciarskiej. Właściciele dworu zachęcali także emerytów do całorocznego wynajmowania umeblowanych pokoi z pełnym wyżywieniem. 

Murowany, piętrowy dwór sokolski nazywany czasem pałacykiem został wzniesiony w 1876 roku w miejscu dawnego dworu modrzewiowego. Podczas I wojny światowej zabudowania dworskie uległy częściowemu zniszczeniu. Swoją architekturą siedziba rodzin Roińskich i Brandysów wyróżniała się spośród innych domów ziemiańskich w Bieszczadach. Urody dodawała mu charakterystyczna wieża i taras zlokalizowany po przeciwnej stronie budynku. Oprócz dwóch głównych kondygnacji użytkowych, obiekt posiadał poddasze oraz piwnicę. W drugiej połowie lat 30.  XX wieku majątek Sokole obejmował 350 ha, z czego 144 ha przypadało na lasy. Pałac otoczony był sześciohektarowym parkiem, a w jego pobliżu znajdowały się murowane stajnie, drewniany spichlerz i inne budynki gospodarcze. Majątek nastawiony był przede wszystkim na hodowlę zwierząt. Z inicjatywy właścicieli sprowadzono tutaj, nieznane wcześniej w regionie, owce rasy karakuł. W majątku oprócz pracowników sezonowych zatrudniano dwanaście osób w ramach stałej służby.

Przed 1962 rokiem w obiekcie siedzibę miał PGR, następnie założono tu stację turystyczną, którą prowadził Henryk Victorini. Pałacyk został rozebrany latem 1966 roku, w związku z przygotowaniem terenu pod przyszłe Jezioro Solińskie. Przed rozbiórką wykonano szczegółową inwentaryzację. Dzięki niej utrwalono szczegóły dotyczące wyglądu dworu. Wymiary obiektu wynosiły 27,70 m (długość) x 15 m (szerokość) x 16 m (wysokość). Dach pokryty był blachą pomalowaną farbą olejną. Wyjątek stanowiło zwieńczenie czworobocznej wieży dachem z dachówki ceramicznej. Fasada była zdobiona (gzymsy oraz boniowanie), a do budynku prowadziły kamienne schody. Na parterze, oprócz hallu, znajdowało się sześć pomieszczeń o wysokości czterech metrów. Na piętrze zlokalizowano pięć pomieszczeń oraz dwa strychy. Pokoje na poddaszu były mniejsze i o metr niższe od znajdujących się na pozostałych kondygnacjach.  Podłogi pomieszczeń na parterze i piętrze wyłożone były parkietami dębowymi oraz mozaiką z płytek terakotowych. Z drewna dębowego wykonano również schody wewnątrz dworu oraz ich ozdobną balustradę. Część sufitów posiadało sztukaterie.  W takich to warunkach nocowali przedwojenni letnicy i powojenni turyści w miejscowości Sokole.

Noclegi w dworach

Oferowanie noclegów letnikom dla wielu ziemian było szansą na uzyskanie dodatkowego źródła dochodu. Trzeba też pamiętać, że utrzymanie okazałej siedziby ziemiańskiej wiązało się ze znacznie większymi kosztami niż utrzymanie zwykłego domu. Trudno się zatem dziwić, że przed wojną  turystów przyjmowali pod swój dach właściciele pałaców ze Średniej Wsi, Olszanicy czy Sokolego. Letnicy gościli również m.in.  w dworach w Strwiążyku, Teleśnicy Sannej, Ustrzykach Dolnych

Po większości bieszczadzkich dworów nie pozostały do naszych czasów żadne ślady. Szczegółowe odtwarzanie ich historii to niezwykle żmudna praca. Nieco informacji na temat majątków i siedzib ziemiańskich dostarcza lektura dawnej prasy, a zamieszczane na jej łamach ogłoszenia bywają jednymi z nielicznych świadectw potwierdzających udostępnianie turystom niejednego dworu w regionie. Tym samym te niepozorne wzmianki są dowodem na wkład bieszczadzkich ziemian w rozwój turystyki w regionie przed 1939 rokiem. Jednocześnie warto zwrócić uwagę, że te inicjatywy właścicieli dworów przypominały tak popularne współcześnie noclegi oferowane w gospodarstwach agroturystycznych. Myślę, że bez specjalnej przesady można nazwać miejscowych ziemian pionierami agroturystyki w Bieszczadach.

oprac. Łukasz Bajda

 

Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach #PROO. Minister do spraw Społeczeństwa Obywatelskiego